środa, 29 lipca 2009

Już po egzaminie

Zdałem na 4,5! :) Przed egzaminem denerwowałem się, dyskutując (i migając) z kolegami z grupy na korytarzu. Nerwy przeszły mi chwilę po wejściu. Muszę zauważyć, że lektorka wytrzymała ze śmianiem się z mojej mimiki aż do momentu, kiedy zamiast numeru 18 zestawu zamigałem numer 13 - i chyba nawet nie płakała ze śmiechu ;) Moja mimika ją rozśmiesza :D

Na egzaminie mieliśmy zamigać dziesięć wylosowanych znaków, potem był dialog między egzaminatorami a uczniem, potem tłumaczenie jednego wylosowanego zdania, które migał egzaminator, na język polski, potem odwrotnie - tłumaczenie wylosowanego zdania na PJM, a w końcu przeczytanie, zapamiętanie i zamiganie opowiadania zapisanego w języku polskim. Wydaje mi się, że pomyliłem się tylko w jednym zamiganym słowie z pierwszej listy - miałem zamigać NEGACJA, ale nie chodziło jednak o "znak niemanualny" ;) Ostatniego znaku na liście nie przerabialiśmy na zajęciach (CHARAKTER-CHCIWY), ale na szczęście przerabialiśmy znak NIE-BYŁO, co umożliwiło mi poproszenie o inny znak do zamigania :D Dialog był na temat tego, czy uważam, że PJM jest trudny, gdzie pracuję i dlaczego uczę się PJM. Po tym jak oświadczyłem, że jestem tłumaczem i znam angielski perfekcyjnie, egzaminator poprosił mnie o przetłumaczenie napisu na koszulce kolegi, ale niestety zaciąłem się po pierwszym z 3 zdań (tam była gra słów, a niestety nie braliśmy znaków WIĘCEJ i MNIEJ, które były niezbędne).

Moim zdaniem do przetłumaczenia z PJM było "Uczę się dwóch języków: polskiego i migowego" (banał! strasznie się ucieszyłem), a zdaniem do przetłumaczenia z j.pol. na PJM było "Gdzie chodzisz na kurs PJM?". Miałem z tym zdaniem problem, bo nie byłem pewien, jak dosłownie konstrukcja polska ma być przetłumaczona na PJM. Zamigałem chyba coś w stylu "KURS PJM TY CHODZIĆ (przestrzennie od kursu do kierunku elementu, do którego odnosiło się TY) ?GDZIE?" - ale wcale nie jestem co do tego przekonany. W komisji oprócz 2 nieznanych mi osób (znanych z widzenia) zasiadała moja lektorka, która w reakcji na moje tłumaczenie odpowiedziała, że jest niby w porządku (z naciskiem na "niby"), ale poprosiła, żebym zamigał to inaczej. Tutaj postanowiłem przetestować swoją intuicję i kreatywność PJM i wymyśliłem, że opuszczę znak CHODZIĆ - zamigałem KURS PJM TY ?GDZIE? w założeniu, że może egzaminator z kontekstu wywnioskuje, że to ten kurs, który jest z jego osobą związany ("jego kurs"), ale nie jestem pewien, jak mi to wyszło ;) Przynajmniej pamiętałem o mimice pytającej. Zastanawiałem się, czy ma być KURS PJM czy PJM KURS - konkretnych informacji o składni było tak naprawdę mało, ale ciąle podkreślano, że najpierw jest ogólne pojęcie, a potem modyfikator (uściślenie, określnik, zaimek dzierżawczy, itp). Także założyłem, że pojęcie KURS u native signera będzie tym bardziej ogólnym, a PJM jego dookreśleniem. Nie wiem, czy dobrze, ale chyba ogólnie w porządku ;)

Moje opowiadanie brzmiało mniej więcej tak:

Witam! Nazywam się Ewelina Opania. Jestem niedosłysząca. Migam PJM słabo, ale SJM znam biegle. Wiecie, co teraz robię? Studiuję matematykę na PK.

"Witam" zamigałem chyba nieco niedbale - w pewnej chwili, kilka dni po wprowadzeniu znaku WITAM (robionego obiema rękami), wprowadzono nam znak DZIEŃ DOBRY (jedną ręką) i od tego momentu ja wciąż nie wiem, który jest który ;) Po rozpoczęciu migania mieliśmy nie spoglądać na karteczkę z opowiadaniem, a ja zapomniałem, czy w trzecim zdaniu było "SJM migam biegle" czy "SJM znam biegle" i postawiłem na ten drugi wariant ;)

Ostatnie 2 zdania były największym i najciekawszym wyzwaniem. A dlaczego? Otóż w sobotę dowiedzieliśmy się od lektorów, że na egzaminie nie będą obowiązywać: czas przeszły, czas przyszły, oraz pytania retoryczne (a poza tym pierwsze wylosowane 10 słów do zamigania będzie trzeba przepalcować). Dzień przed egzaminem (czyli w poniedziałek) okazało się jednak, że na egzaminie będą pytania retoryczne (a tak naprawdę - że pojawiają się praktycznie w każdym zestawie). Czasu przeszłego i przyszłego niby miało nie być, ale w opowiadaniach znajdowały się zdania typu "Dr Tomaszewski napisał wiele książek o tematyce KG" albo "W przyszłości będę pracował jako tłumacz języka włoskiego" - czyli czasy te jednak były. Co jest dosyć kuriozalne, ponieważ ja na przykład dalej nie wiem, jak zamigać NIE-BĘDZIE. A co do pytań retorycznych - wprowadzono je na jednych zajęciach, lektorka podała stosunkowo dużo przykładów, wytłumaczyła, że mimika jest inna, niż przy pytaniach szczegółowych (czyli otwartych), pokazała trochę tę mimikę (niestety nie zauważyłem jej dobrze, bo przepisywałem przykładowe zdania) i tyle. Na filmikach, które dostaliśmy (a raczej - mogliśmy sobie przegrać), w funkcji pytania retorycznego pokazano tylko znak ?DLACZEGO? - i na tym oparłem swoją mimikę w pytaniach retorycznych. Przykładów też nie robiliśmy wiele (zaprezentowano nam kilka przykładów, nie wytłumaczono prawie wcale, kiedy stosuje się te pytania retoryczne - na szczęście tłumaczyło to kilka zdań w naszym podręczniku). Na egzaminie ostatnie 2 zdania przetłumaczyłem jako jedno, z zastosowaniem pytania retorycznego na znaku ?JAKIE? - była to moja własna improwizacja na temat gramatyki PJM - włącznie z tym, jaką mimikę należy zastosować w takim retorycznym ?JAKIE? (oparłem ją na tym, co widziałem na filmiku z retorycznym ?DLACZEGO? - co nie jest takie łatwe, bo musiałem wpleść w nią to, że w znaku ?JAKIE? marszczy się nos). Zamigałem to chyba tak: JA TERAZ ROBIĆ ?JAKIE? MATEMATYKA STUDIOWAĆ P-K. "Ja" dodałem zakładając, że pojawi się tam, bo to nowy kawałek opowieści narratora i warto byłoby ten zaimek znów wprowadzić. Poza tym źle zamigałem MATEMATYKA, tzn. dotknąłem pięści "A" kciukiem, zamiast palcem wskazującym dłoni "1", ale po zamiganiu przeze mnie całości opowiadania, lektorka poprosiła mnie, żebym zamigał "matematyka" jeszcze raz i wydaje mi się, że się poprawiłem (szczególnie, że dodałem jeszcze drugi wariant, który poznaliśmy na zajęciach, który wzbudził zaaferowanie pozostałych członków komisji ;)).

Dla ciekawostki - dyskutując z kolegami na korytarzu przed egzaminem, nauczyłem się znaku GRAMATYKA, którego nie wprowadzano na zajęciach - znak ten przydał mi się na egzaminie, kiedy zapytano mnie, czy PJM jest łatwy, czy trudny, a ja wymigałem, że mimika łatwa, znaki migać łatwo, ale gramatyka ciężka (chętnie wymigałbym "czasami ciężka", ale słownictwo nie pozwalało mi na przekazanie tak skomplikowanego pojęcia).

Wygląda na to, że komisji bardzo spodobała się moja mimika (powiedziała mi to lektorka po egzaminie - szkoda, że nie mogę pokazać tego mimicznie, bo wtedy moża byłoby dościślić, jak bardzo i w jaki sposób im się spodobała ;)). To mnie cieszy, ale również lekko intryguje mnie kwestia, o co im tak naprawdę chodzi z tą mimiką. Wychodzi na to, że mimika jest trudna dla osób poznających PJM (czy też inny naturalny język migowy - w ASL też jest żywa mimika). Intryguje mnie to dlatego, że muszę się przyznać, że mimikę raczej olewałem na zajęciach - widziałem, że ludzie uczą się mimiki (na przykład "Jak pokazać 'asertywność'? Brwi takie, jak przy pytaniu szczegółowym? A zdziwienie to usta okrągłe, a brwi takie jak przy ogólnym?" ;)), ale postanowiłem, że tego nie potrzebuję, wychodząc z założenia, że wystarczy (przynajmniej wstępnie, na takim podstawowym poziomie) zastanowić się, o czym migamy i mimika się do tego sama dostosuje (mówię tu o mimice leksykalnej i regulatorach, nie o gramatycznej, która nie jest dla mnie intuicyjna i której muszę się uczyć). Czuję, że to nie takie proste i sama mimika również rządzi się w PJM zasadami, którymi podświadomie będą kierować się native signerzy, a zasady te będzie trzeba przyswoić, jednak mam ochotę przyswajać akurat te zasady na poziomie podświadomym ;)

W przeddzień egzaminu lektorka spotkała się z osobami zainteresowanymi powtórką i mieliśmy okazję (w grupie 5 osób + lektorka) powtórzyć co trudniejsze znaki, rozwiać wątpliwości i ogólnie spędzić miło czas i pomigać. Bardzo miło z jej strony. To jeszcze jeden przykład tego, jakich fajnych mieliśmy lektorów. Każde z nich zajmowało się na zajęciach czymś innym i było widać, że jedno (lektorka) dominuje nad drugim w nauczaniu, jednak kurs nie mógłby istnieć bez ich obojga. Było naprawdę przyjemnie - miła atmosfera, mili i bardzo ciekawi ludzie, można się było wiele nauczyć. Wymieniłem tutaj niedociągnięcia metodyczne i organizacyjne, które doszły do mojej świadomości, jednak należy zaznaczyć, że wszystkie te niedociągnięcia rozgrywały się w obrębie kursu, który mnie osobiście jednak wiele nauczył i poza tym był dla mnie wyjątkowym doświadczeniem (poznanie pierwszego języka migowego... a przynajmniej ćwiczenie pierwszego, poznanie nowych ludzi, poznanie trochę Kultury Głuchych... dobre obiady ;)), a poza tym był tani! :D Wydaje mi się, że przerobiliśmy około 450 znaków (może jeszcze więcej, jeśli doliczyć warianty), zrobiliśmy dużo gramatyki, dużo ćwiczeń. Wzrost wiedzy w ciągu 2 tygodni był niewiarygodny - chociaż przy lepszej metodyce i lepszej organizacji moglibyśmy poznać jakieś 30% więcej materiału - i lepiej przyswoić zasady gramatyczne.

W naszej grupie nie zdała tylko jedna osoba, co wszystkich zasmuciło. Kolega, który nie zdał, uczył się PJM z trudem, ale trzykrotnie spotykaliśmy się wieczorem na powtórce materiału i wiem, że tak naprawdę on w końcu opanował wszystkie znaki, potrafił je zastosować i skonstruować zdanie, poza tym stosował nawet odpowiednią mimikę, co było chyba dla niego największym wyzwaniem. No ale niestety na samym egzaminie pewnie coś mu nie wyszło. Szkoda. Dwie osoby w grupie otrzymały zaskakująco dla nas niską ocenę, jak na swoją wiedzę (miały wieloletnie doświadczenie w miganiu - z tego, co rozumiem, to głównie SJM, ale nie tylko - miały również doświadczenie w PJM). Możliwe, że to właśnie ich doświadczenie im przeszkodziło - na LSPJM starano się nauczyć nas PJM jak najczystszego, a tak naprawdę w praniu może wychodzić to nieco inaczej i jeśli ktoś używa PJM w kontakcie z ludźmi, może przyzwyczaić się do migania, które jest całkowicie OK w prawdziwym życiu, ale nie na egzaminie. Ale tak naprawdę to nie mam pojęcia, co się działo na ich egzaminie i dlaczego wyszło im tak, jak wyszło. Ktoś nieśmiało sugerował, że ich oceny zaniżono w wyniku tego, że komisja wiedziała, że te osoby migają biegle (i głównie) SJM, a w LSPJM "systemowcy" mieli rzekomo być dyskryminowani. Ale tej teorii przeczy fakt, że jedyna chyba osoba w naszej grupie, która zdała egzamin na 5, nie tylko miga SJM od wielu lat (uczy w szkole), ale jeszcze uczy SJM słyszących.

No cóż, szkoła skończona, czas znaleźć inne drogi poznawania tego fajnego języka. Dowiedziałem się, że w moim mieście znajdują się przynajmniej 2 lektorki PJM, więc może zapiszę się na jakieś lekcje prywatne. W ostatnich dniach udało mi się dodatkowo potwierdzić u 2 "badanych" moją wstępną teorię dotyczącą tego, że tzw. "usta powietrzne" (usta w dziubek, dmuchanie) w PJM dodają do znaku wymiar "intensywności". Mam też taką intuicję (niepewną), że ta funkcja "ust powietrznych" może być jakoś związana z artykulacją "EP" (która ponoć u niektórych przybiera formę nadęcia policzków - jak przy artykulacji spółgłoski /p/, ale bez wypuszczenia / wybuchu powietrza) ("EP" pojawia się czasami na przykład w znaku ZAPOMNIEĆ miganego z dłonią na środku czoła składającą się szybkim ruchem w kształt litery "E"). Tak jakby był to element "procesowy" - usta powietrzne dodają znaczenia "intensywności" znakowi, a taka sprężona intensywność wychodzi jako takie "EP" i niesie już nieco inne znaczenie (rozszerzenie semantyczne) - kompletne (intensywne, mocne, finalne) zakończenie (wykonanie danego procesu). Teoria ta aż prosi się o więcej danych i uwzględnienie czynników, które mogłyby jej przeczyć (dane pokazujące dystrybucję "ust powietrznych" i artykulacji "EP / nadymania policzków", a także dane dotyczące pracy artykulatorów w przypadku tych dwóch elementów - które pozwoliłyby dokładniej stwierdzić, czy taki związek między tymi dwoma elementami (powstanie EP z ust powietrznych, prowadzące w końcu do stworzenia 2 odrębnych jednostek) jest prawdopodobny z punktu widzenia... pracy mięśni ;)).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz