środa, 22 lipca 2009

Klasyfikatory - znowu nauka

Wczorajsze zajęcia znowu były takie fajne, jak dawniej - czytaj: nie było dużo palcowania :D Ja mam jakąś "chorobę", zapewne jest na to jakaś kategoria wśród zaburzeń uczenia się. Choroba polega na tym, że nie jestem w stanie zrozumieć słowa, które mi się literuje. Jestem słyszący i jestem przyzwyczajony do literowania dźwiękowego, ale to wcale mi nie pomaga - po usłyszeniu kilku dźwięków liter (A, EN, A, KA, O, EN, DE, A = anakonda) "wyłączam się" i nie wiem, co to za słowo. Literowanie poprzez palcówkę sprawia mi dokładnie takie same problemy. Kiedy czytam, widzę słowa jako całości. Prawie nigdy nie robię błędów ortograficznych, ponieważ pisząc pamiętam mniej więcej ruch, jaki jest wymagany do napisania słowa (moje myślenie i pamięć opierają się na modalności kinestetycznej). Kiedy mam coś przeliterować, polegam na tym, że jako osoba słysząca pamiętam dźwięk słowa i po prostu ten dźwięk całego słowa "tnę" na kawałki (A-N-A-K-O-N-D-A - tak literuję). Problem pojawia się, kiedy w słowie jest jakiś dwuznak (na przykład "rz") - wtedy moja pamięć "ruchowa" podpowiada mi, że on się tam znajduje, muszę wyobrazić sobie słowo wizualnie i dopiero wtedy mogę dalej literować.

Tak więc ogólnie rzecz biorąc literowanie jest dla mnie trudne, a jeszcze trudniejsze jest rozpoznawanie przeliterowanego słowa. Wczoraj na szczęście wróciliśmy do nauki znaków i do komunikacji - i przypomniałem sobie, dlaczego tak bardzo podoba mi się nauka PJM :D

Wieczorem wymieniłem z lektorką parę maili, dzieląc się doświadczeniem, które zdobyłem jako nauczyciel języka obcego, a także informacjami o tym, czego nie rozumieją moi koledzy z grupy. Zaowocowało to powtórzeniem tematu klasyfikatorów - pokazano raz jeszcze opowiadanie z użyciem klasyfikatorów, tylko że najpierw lektorzy zwrócili uwagę na kształty dłoni, które są używane, oraz wyjaśnili, jak mniej więcej kształty te funkcjonują w roli klasyfikatora. Było to idealne, większość grupy od razu zajarzyła, o co chodzi, a ja, pomimo iż wiedziałem o klasyfikatorach więcej niż reszta, w wyniku swojego zainteresowania językami migowymi, nauczyłem się kilku nowych klasyfikatorów w PJM - do pojazdów (dłoń "C międzynarodowe"), do wyrażania stosunku człowieka z podłożem, na przykład stania (dłoń PJM "U" - tak samo, jak w ASL, jak można przekonać się na przykładzie znaku JUMP (SKAKAĆ) - tu filmik).

Jedna osoba z grupy jest dosyć sceptyczna co do PJM i miała problemy ze zrozumieniem klasyfikatorów. Uczy się języka, poznaje go chętnie, ale nie jest jeszcze przekonana, że PJM jest naprawdę tak wyjątkowy, w porównaniu z SJM (ona dosyć płynnie miga SJM). Nie podoba się jej to, że nasze wykłady - według niej - przypominają propagandę anty-SJM. Według mnie kwestia wykładów to inny problem, a mianowicie problem w tłumaczeniu. Słysząca część publiczności ma dostęp prawie wyłącznie do tego, co jest na ekranie prezentacji, a tam rzeczywiście wyświetlone są informacje na temat niewłaściwych przekonań o SJM. Te niewłaściwe przekonania wynikają po prostu z niewiedzy na temat PJM - i tak naprawdę z niewiedzy na temat SJM - i wcale nie mają przekazać idei, że SJM należy zniszczyć :D

Przykładowo, na jednym ze slajdów opisany był mit na temat SJM i PJM, mówiący, że SJM jest bardziej "nowoczesny" niż PJM. Bardzo się zdziwiłem, widząc taki pogląd - myślałem, że znam już wszystkie mity na temat SJM, a to była nowość :) Każdy, kto rozumie nawet podstawy językoznawstwa, wie, że nie można w ogóle rozmawiać o czymś takim, jak stopień nowoczesności języka naturalnego. Można oceniać stopień nowoczesności języka sztucznego (np. SJM czy Esperanto), bo języki takie to ludzkie twory, kody napisane przez jakąś komisję czy pojedynczego autora, twory które można unowocześniać. Ale pogląd, że język sztuczny SJM jest bardziej nowoczesny w stosunku do PJM - języka naturalnego, przypomina stwierdzenie, że odkurzacz jest bardziej nowoczesny od nieba. :D Niestety tłumaczenie wykładu na J.Pol. kuleje - tłumaczka przekazuje około 50% z tego, co miga dr. Tomaszewski, czasami w ogóle przestaje mówić na minutę czy dwie. Albo dr. Tomaszewski miga przez 2 minuty, a ona tłumaczy to "No i tak jest z tą kwestią". ;) Także nie dziwię się, że niektóre osoby nie do końca rozumieją wykłady.

Wracając jednak do tej koleżanki z grupy, ona nie za bardzo pojmuje bogactwo PJM jako języka naturalnego i na siłę chce podchodzić do tego języka jak do języka mówionego. Podchodzi do tablicy i pyta o to, gdzie jest podmiot, a gdzie orzeczenie (tymczasem w językach migowych właściwszą analizą byłoby poszukiwanie tematu w zdaniu, tak jak na przykład w języku japońskim). W przypadku klasyfikatorów jej problem był dla mnie trudny do zrozumienia. Chciała wiedzieć, czy kiedy opisujemy jakąś sytuację za pomocą klasyfikatorów, to czy znaczenie klasyfikatora jest w kształcie dłoni czy w jego ruchu. Dla mnie - i dla większości grupy - ta kwestia jest oczywista i intuicyjnie zrozumiała. Ale ona miała z tym problemy, także ja zaoferowałem, że wytłumaczę jej na korytarzu (na szczęście na poprzednich zajęciach nauczyliśmy się znaku WYTŁUMACZYĆ ;)). Najpierw wytłumaczyłem jej pojęcie klasyfikatorów ogólnie, na podstawie języków fonicznych, w których stosuje się klasyfikatory (jak na przykład chiński czy perski), a potem wymyśliłem taką zasadę, która chyba nie jest bardzo przydatna, bo tłumaczy kwestię oczywistą, ale na wszelki wypadek przedstawię ją tutaj:

W językach migowych pewne kształty dłoni w regularny sposób odpowiadają pewnym rzeczom (obiektom pewnej kategorii, itp.).

Znaczenie to jednak opiera się na na samym kształcie dłoni, ale na jego użyciu "w kombinacji", to znaczy:

A) w znaku (na przykład klasyfikator osobowy w znaku CHODZIĆ)
B) w opisie sytuacji ("w ruchu")

Kształty dłoni, które pełnią funkcję klasyfikatorów, w izolacji nie mają takiej funkcji. Na przykład w izolacji kształt dłoni, jak w literze "D" w PJM (można go też nazwać kształtem dłoni "1"), nie oznacza wcale osoby, w niektórych znakach oraz w opowiadaniu sytuacji będzie przyjmował znaczenie / rolę osoby.

Muszę już kończyć, żeby zdążyć na zajęcia, wspomnę jeszcze tylko o jednym. Mamy obsuwę w nauczaniu i zgodnie z naszymi obliczeniami, żeby nauczyć się wszystkich znaków, które są przewidziane w naszym podręczniku, musielibyśmy do dnia egzaminu przerabiać 150 znaków dziennie :D A ja dalej nie wiem, jak jest "kwiatek". Poznaliśmy chyba tylko 2 rzeczowniki pospolite - KSIĄŻKA i STÓŁ ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz