piątek, 24 lipca 2009

Lekcja w parku + błedy metodyczne c.d.

Wczoraj 3/4 zajęć odbyło się w parku - było świetnie! Po pierwsze, po drodze na zajęcia lektorka zadała mi kilka typowych nauczycielskich pytań na rozgrzewkę, typu "gdzie jest hotel" i "gdzie pracujesz", dzięki czemu w ciągu kilku minut moje rozumienie migania poprawiło się o jakieś 50% :D Odkąd wprowadzono palcówkę przestałem rozumieć, co kto do mnie miga, częściowo dlatego, że kiedy ktoś zaczyna coś palcować, natychmiast się wyłączam na resztę zdania, a częściowo dlatego, że koledzy z grupy na lekcjach się rozgadali, a słyszenie mowy mocno utrudnia mi przestawienie się na modalność wzrokową. Tak samo było, kiedy ostatnio odwiedziła mnie koleżanka (wychowana w Anglii, z polskimi rodzicami), z którą znam się bardzo dobrze od lat, ale zwykle porozumiewaliśmy się po polsku, bo tak było mi wygodniej, od czasu do czasu przestawiając się na angielski, kiedy tak było wygodniej (na przykład kiedy trzeba było omówić coś, co w Polsce nie występuje). Kiedy ta koleżanka ostatnio mnie odwiedziła, byliśmy w towarzystwie osób angielskojęzycznych, więc musiałem przestawić się na mówienie do niej jedynie po angielsku i przez pierwszy dzień było to dla mnie nienaturalne i nieintuicyjne.

Podobnie na zajęciach z PJM - jeśli nikt do mnie nie mówi, przestawiam się na modalność wzrokową i po chwili zaczynam więcej rozumieć z migania, a poza tym trochę mniej niż zwykle moją uwagę odwracają dźwięki z otoczenia (co jest dla mnie nowością, bo zwykle dźwięki otoczenia bardzo przeszkadzają mi w koncentracji, mam dosyć czuły słuch - i ADHD). Ale w ostatnim tygodniu nie dość że dużo pisaliśmy do siebie na zajęciach (chodzi o komunikację pomiędzy uczestnikami, np. "Ona chyba szuka sposobu na przetłumaczenie tego na J.Pol., nie da się dobrze przetłumaczyć", albo "A po śląsku zgaga to cofka" itp. ;)), ale do tego czasami porozumiewaliśmy się mową. Takie "rozluźnienie" dyscypliny bardzo źle wpłynęło na moje rozumienie PJM. W parku poprawiło mi się dzięki rozgrzewce, dzięki temu, że mniej używaliśmy między sobą mowy (chyba w ogóle nie używaliśmy), a poza tym dlatego, że nie mieliśmy tablicy i wszystkie pytania do lektorów musieliśmy migać. Co było bardzo fajne i pomogło nam skoncentrować się na miganiu.

Wracając do błędów metodycznych:

  • Dobór słownictwa i profil kursu. Dzisiaj ostatnie zajęcia kursu, a ja wciąż nie wiem, jak zamigać KWIATEK albo "co wolisz". Uczymy się za to znaków typu ODBIERAĆ SŁUCHOWO albo AUDYTYWNY ;) Kurs nie jest skonstruowany jak kurs języka obcego na poziomie podstawowym, częściowo przypomina raczej kurs umożliwiający ogólne zapoznanie się z PJM (tylko że ten aspekt również jest źle rozwiązany, ponieważ przepadły wykłady o PJM - patrz poprzedni wpis).
    Poza tym wydaje mi się, że każdy uczestnik kursu ma o nim inne wyobrażenie: niektórzy (głównie SJM-owcy "pracujący z głuchymi") uważają, że na tym kursie "poznają PJM". Inni oczekiwali, że kurs przedstawi im różnice między PJM a SJM. Inni znowu oczekiwali informacji co do tego, jak uczyć Głuchych. Myślę, że warto byłoby uświadomić ludzi, czego należy oczekiwać po kursie języka naturalnego na poziomie podstawowym. Z drugiej strony, takie oświadczenie mogłoby spowodować rozczarowanie u niektórych uczestników, którzy są przekonani, że LSPJM zorganizowano dla ludzi migających SJM, którzy chcą się poduczyć PJM (nauczyć "różnic między PJM a SJM"). Takie zamieszanie w zakresie oczekiwań co do kursu jest powszechne wśród ludzi, z którymi rozmawiałem.
    Ja na przykład miałem niewiele oczekiwań - nie wiedziałem, czego się spodziewać i pomijając obsuwę w przeróbce materiału, jestem ogólnie zadowolony. Tyle że w moim przypadku, doświadczenie w nauczaniu i wiedza językoznawcza rozwiązywały wiele potencjalnych problemów.
Muszę kończyć, bo znowu spóźnię się na zajęcia. Dzisiaj oprócz zajęć praktycznych czeka nas ostatnia część teoretyczna - ciekawe, o czym będzie mowa. Kupiliśmy lektorom prezent w postaci koszulek z naszym grupowym zdjęciem i śmiesznym napisem :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz